globus

EWANGELIZACJA W MOJEJ PRACY

Jak można ewangelizować? Zauważyć problem... Nie pozostawać biernym...Podjąć konkretne działania...Nie zniechęcać się...

Nauczycielka przedszkola dzieli się doświadczeniem ewangelizowania w swojej pracy. Zachęcamy do lektury!

                        Zauważyć problem...

            Każda praca dostarcza okazji, by nie być biernym i obojętnym na to, co nie jest dobre i co można by zmienić. Moje doświadczenia dotyczą środowiska przedszkolnego.

            Małe dziecko jest szczególnie podatne na wpływy i bardzo ważne jest to, czym się bawi. Rozbudzanie poczucia piękna i brzydoty, dobra i zła - to jedno z podstawowych zadań wychowawczych. Niezwykłe wątki walki dobra ze złem zawarte w tradycyjnych baśniach, tak bardzo kiedyś popularnych i wartościowych, którymi karmiły się całe pokolenia, są dziś wypierane przez wątpliwej jakości utwory. Bohaterowie niektórych filmów i „literatury” dla dzieci oraz pseudozabawki sieją wielkie spustoszenie w psychice dziecka, przyczyniając się do zachwiania poczucia bezpieczeństwa oraz systemu wartości. Często uwidacznia się to w zabawach i zachowaniu dzieci.

            Nie pozostawać biernym...

            Niektóre dzieci obdarowywane są niebezpiecznymi zabawkami, przy czym nie chodzi tu o zagrożenia fizyczne (w większości posiadają one atesty bezpieczeństwa); chodzi o zagrożenia duchowe i estetyczne. Dorośli, tj. rodzice i wychowawcy, do których dziecko ma bezgraniczne zaufanie, powinni o tym pamiętać. Niestety, nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, ile szkody mogą wyrządzić dziecku ,,modne zabawki”, które pojawiły się w sprzedaży. Są to lalki typu ,,Monster high” (mówiłam na nie pogardliwie ,,monstery”), kojarzące się z upiorami, duchami, wampirami itp., siejące grozę. Obok lalek pojawiły się inne gadżety, naklejki, artykuły papiernicze, nawet kolorowanki.

            Z niepokojem patrzyłam, jak w przedszkolu zaczęło przybywać tych potworów („starszaki” mogą przynosić zabawki z domu w poniedziałki) i jak dziewczynki są nimi zafascynowane, a te, które ich nie mają, czują się gorsze. Zauważyłam, że dzieci są zainteresowane i wpatrzone w te straszydła, a w ich zachowaniu jest coś niepokojącego. W rozmowach z rodzicami były tłumaczenia, że im się to nie podoba, ale skoro koleżanki mają…

           

            Podjąć konkretne działania...

            Postanowiłam wydać walkę tym „monsterom”, aby skutecznie zniechęcić do nich dziewczynki.

            Wcześniej natknęłam się na ciekawy artykuł S. Zatwardnickiego pt. ,,Monster high”. Wyznanie wiary. (Rycerz Niepokalanej, listopad 2013). Przytoczę fragment: ,,Tak więc rodzice oddają własne dzieci w łapy ludzkich potworów, speców od sprzedaży i marketingu, zdegenerowanych do tego stopnia, że bawi ich wciąganie małych dzieci w zło”.

Artykuł adresowany jest głównie do rodziców, a kończy się swoistym zbiorem pytań skierowanych do rodziców; odpowiedź na nie złoży się w pewnego rodzaju wyznanie wiary. Autor podsumowuje: ,,Taka jest wasza wiara. Chcieliście potworów, to macie”. Po uzgodnieniu z dyrekcją powieliłam ten artykuł i wyłożyłam w ,,Kąciku dla rodziców” oraz dałam do przeczytania moim koleżankom w pracy. Prowadziłam też indywidualne rozmowy z rodzicami, którzy niekiedy zasłaniali się modą albo tym, że dziecko dostało taką zabawkę od kogoś z rodziny.

            Intensywnie zabrałam się do pracy z dziećmi poprzez rozmowy, zakaz przynoszenia pseudolalek do przedszkola, analizę wyglądu różnych lalek. Starałam się podkreślać piękny wygląd - cerę, kolor włosów, dobre oczy i wszelkie zalety tradycyjnych lal, którymi bawiły się niektóre dziewczynki, jednocześnie wskazując na wygląd ,,straszydeł” i niebezpieczne szczegóły. Pytałam, czy w przyszłości chciałyby tak wyglądać? Wskazywałam też na to, że na półkach w przedszkolu nie ma takich zabawek. Zauważyłam konsternację i niepewność. Pewnego dnia usłyszałam: ,,a babcia bawiła się drewnianymi lalkami i nie jest drewniana”…

            Nie zniechęcać się...

            Walczyłam dalej i trwało to dosyć długo. W poniedziałki, gdy wchodziłam do ,,zerówki”, już na powitanie dziewczynki pokazywały lalki, które przynosiły z domu. Z czasem było coraz mniej ,,straszydeł”. Pojawiały się ładne lale o miłym wyglądzie, których zalety podkreślałam w dalszym ciągu. Nawet zaczęłam mówić, że są podobne do mam i każda dziewczynka w przyszłości chciałaby na pewno tak wyglądać. Dziewczynki zdawały mi relacje, gdzie widziały ,,monstery” i że „już ich nie kupują, bo są brzydkie”. Madzia nawet powiedziała: ,,monster znaczy potwór”. Dziś już nie ma w przedszkolu tego problemu - nie widzę tych lalek, a jedna z dziewczynek, Agatka, powiedziała, że je spaliła.

            Jak widać, potrzeba dzisiaj zdecydowanego sprzeciwu wobec tego, co może nieodwracalnie niszczyć dzieci. Wszystko jest możliwe z Bożą pomocą.

Nauczyciel przedszkola