Zachęcamy do zapoznania się z artykułem Okiem psychologa -  gender autorstwa dr Lucyny Styś,  certyfikowanego psychoterapeuty  Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich

 

W ostatnim czasie „gender” stało się pojęciem najczęściej używanym, a w grudniu 2013 r. nawet obwołano je „słowem miesiąca”. Zwolennicy i propagatorzy gender wmawiają nam, że jest to nauka. Pozostali traktują ten system jako ideologię.

Nauka ma na celu poznanie prawdy o poznawanym przedmiocie – czy będzie to otaczający świat, człowiek czy Bóg. Ideologia zaś ma na celu realizację jakiejś utopijnej idei, nierealnego i nieracjonalnego obrazu świata, służącego interesom określonej grupy społecznej. Ideologiczne wypowiedzi są formułowane i przedstawiane jako prawdy oczywiste, a nawet zgodne z najnowszymi osiągnięciami nauki. Jednakże te pseudonaukowe interpretacje faktów służą ich wyznawcom do zamaskowania ich faktycznych interesów. Oczywiście, nie wszystkie twierdzenia w ideologii są fałszywe. Ale, czy mając w zupie grzybowej same prawdziwki i tylko jednego muchomora sromotnikowego, odważysz się ją zjeść i jeszcze podać swojej rodzinie?

Odkąd ludzkość istnieje, aż do naszych czasów, nikt nie kwestionował, że człowiek jako istota płciowa jest mężczyzną lub kobietą. A obie płcie uzupełniają się, są wobec siebie komplementarne. Przy czym płeć jest uwarunkowana biologicznie, na poziomie chromosomów. Kobieta ma chromosomy XX, a mężczyzna XY, jak uczyliśmy się na lekcjach biologii. Ten fakt biologiczny znajduje potwierdzenie w Biblii. Zauważmy przy tym, że Bóg, stwarzając człowieka, podkreślił różnicę płciową („mężczyzną i niewiastą stworzył ich”), co nie zostało podkreślone w stosunku do innych stworzeń.

Gender kwestionuje ten fakt, mówiąc, że nie istnieje ontologiczna różnica pomiędzy mężczyzną i kobietą. Męska lub żeńska tożsamość nie jest wpisana w naturę człowieka. Człowiek może sobie sam wybrać, kim chce być: mężczyzną czy kobietą. I ten wybór nazywają „płcią kulturową”, w odróżnieniu od płci biologicznej uwarunkowanej chromosomem X lub Y. Przy czym w ideologii gender uważa się, że płeć biologiczna jest czymś, co zniewala człowieka, jest represyjna i po to, aby człowiek był prawdziwie wolny, trzeba go z tego wyzwolić, oderwać od własnego ciała, tym bardziej, że sam sobie tego ciała nie wybrał. A powinien. Bo tylko ten jest wolny, kto wszystko sam wybiera i na wszystko ma wpływ. Jeżeli człowiek sam nie wybrał własnego ciała (męskiego czy żeńskiego), to w imię wolności należy wyrwać go z tego ciała, w którym się znajduje, wydać walkę materii, cielesnej powłoce.

I w tym punkcie gender zjada swój własny ogon. Bo z jednej strony walczy z materią, ciałem, a z drugiej właśnie ta ideologia wyrosła z kultury, gdzie kult ciała i materii triumfuje i jest bożkiem.

Wmawianie człowiekowi, że wszystko może wybrać i dowolnie zmieniać, to przejaw oderwania od rzeczywistości, od narzucających się faktów. To życie w odrealnionym i chorym świecie. Każdy człowiek mający odrobinę zdrowego rozsądku dostrzega, że nie na wszystko ma wpływ.

I uznanie tego faktu jest przejawem dojrzałości osobowościowej. To nie my decydujemy, czy rodzimy się kobietą czy mężczyzną. Nie mamy wpływu na kolor swoich oczu, włosów, skóry. Nie wybieraliśmy sobie swoich przodków, rodziców czy rodzeństwa. Oczywiście można nie akceptować na przykład koloru skóry i próbować ją wybielać, jak to robił M. Jackson. Ale końcowe efekty wszyscy znamy.

Idea oddzielenia człowieka, jego psychiki od własnego ciała ma katastrofalny wpływ na funkcjonowanie psychiczne. Łamie bowiem jedność osoby jako istoty psychofizycznej. Człowiek jest integralną całością psychofizyczną i rozbicie tej całości skutkuje brakiem wewnętrznej integracji wszystkich aspektów osobowości, co obserwujemy w różnych zaburzeniach psychicznych, począwszy od zaburzeń osobowości, a na schizofrenii skończywszy.

Postulowana przez gender absolutna i nieograniczona niczym wolność indywidualnego decydowania o sobie, kim chcę być, wbrew oczywistym ograniczeniom, nawet takim jak dziedziczenie cech i biologiczne funkcjonowanie człowieka, to absolutny miraż i droga w przepaść. A u podstaw tej idei leży skrajny subiektywizm. Jest to próba wmówienia człowiekowi, że nie ograniczają go żadne zewnętrzne, niezależne od niego determinanty, jak chociażby ciało (materia), a w dalszej kolejności Bóg jako Stwórca. To ja sam decyduję, kim jestem. A społeczeństwo musi się zgodzić na mój wybór. Dzisiaj chcę być kobietą, a jutro zostanę mężczyzną. I tylko od mojego „chcę” zależy, kim jestem. Mało tego, płeć nie musi być ustalona raz na zawsze. Jest zmienna i zamienna. Ja jestem bogiem.

I tak oto, gdy dotychczas znane nam ideologie próbowały oderwać człowieka od Boga jako Stwórcy, doczekaliśmy czasów, gdy próbuje się oderwać człowieka od samego siebie, od natury… Nawiasem mówiąc, gender nie wymyśla nic nowego. Już słyszeliśmy ten tekst „będziecie jako Bóg”. A było to w raju, gdzie szatan sączył ten jad w ucho pierwszych rodziców. Jednakże bunt przeciwko Bogu, z jakim mamy do czynienia w ideologii gender, nigdy nie miał miejsca w historii ludzkości. Bo nawet szatan w raju nie kwestionował tożsamości płciowej kobiety i mężczyzny.

A jakie są skutki psychologiczne gender?

                1. Człowiek nie znajduje odpowiedzi na podstawowe egzystencjalne pytanie, „kim jestem?”, a jest to fundamentalna potrzeba, wiedzieć, kim się jest.

                2. Osobowość człowieka ulega dezintegracji. Nie ma integracji psychicznych i fizycznych aspektów. A integracja osobowości to podstawowy wyznacznik zdrowia psychicznego.

                3. Zaburzeniu ulega poczucie tożsamości. Człowiek potrzebuje wiedzieć i czuć, że pomimo zmian zachodzącym w otoczeniu i w nim samym, pozostaje wciąż tą samą osobą. Nie mogę być dzisiaj Lucyną, a jutro Krzysiem.

Nie ma tu miejsca na duchową sferę, na relację z Bogiem. Bo to ja jestem bogiem (stąd niechęć i wrogość do Kościoła).

A jakie są społeczne konsekwencje gender?

Następuje przedefiniowanie podstawowych pojęć, takich jak: małżeństwo, płeć, rodzina.

Mniejszości stają się normatywne, czyli już nie relacje heteroseksualne są normą, ale wszelkie inne.

Następuje rozbicie rodziny jako związku kobiety, mężczyzny i ich dzieci.

Człowiek staje się przedmiotem – można nim dowolnie manipulować:

- można go zabić, gdy tak chcę (aborcja, eutanazja)

- można go w sposób sztuczny powołać do życia i utrzymywać w swoistym stanie hibernacji (in vitro, zamrażanie zarodków).

- można go klonować

- można go wszczepić w macicę innej kobiety

a w przyszłości stworzyć sztuczną macicę i otworzyć fabrykę produkcji człowieka na zamówienie (patrz „Seksmisja”). Dzieci należałyby do obydwu płci albo nawet żadnej, co już w pełni uzasadniałoby posiadanie dzieci przez dowolnie skonfigurowane pary.

To wszystko dzieje się dzisiaj. Nie powiem, że na naszych oczach, bo raczej podstępnie i bez szerokich konsultacji społecznych i bez publicznej dyskusji. I stawia na głowie dotychczasowy dorobek nauk medycznych, humanistycznych i społecznych. A za chwilę może stać się faktem prawnym. Przed czym uchowaj nas Boże. Amen.

dr n. hum. Lucyna Styś